Kolejny jakże "długi" rozdział.
___________
*tydzień później*
Monika:
Wstałam rano i odrazu poszłam na zakupy. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do domu. Po drodze znalazłam ogłoszenie o pracę jako fryzjerkę. Pomyślałam Czemu nie? . Kurs fryzjerki ukończyłam jeszcze w Thebes, a zawsze jakiś grosz się przyda. Zadzwoniłam pod podany numer, babka co odebrała była bardzo miła. Kazała mi przyjść jutro na 10:00 ze swoim CV. Wyciągnęłam zakupy z siatek i poszłam odwiedzić Angie w szpitalu.
Przy samym wejściu spotkałam Oscara:
- Hej piękna! - eeee... okeej.
- Sieema. Co z Angie?
- Bardzo dobrze, ale lepiej niech ona sama ci opowie. A i mam jeszcze jedno pytanko.. Co robisz dzisiaj wieczorem?
- yy.. raczej nic.
- no to wspaniale. Moi znajomi urządzają imprezkę i miło by było jakbyś poszła ze mną.
- Dobra, tylko jutro o 10:00 muszę być trzeźwa. Mam rozmowę kwalifikacyjną. - pochwaliłam się
- A gdzie?
- Jakiś tam mały salon fryzjerski w pobliżu szpitala. Ej, a mam się jakoś specjalnie ubrać?
- hym... niech pomyślę - Oscar zjechał mnie całą od góry do dołu. WTF?! - Czarna mini powinna być idealna. - SKĄD ON DO JASNEJ CHOLERY WIE CO JA MAM W SZAFIE?!
- No dobra..
- Okej, będę po Ciebie około 18:00
- dobrze. - To była dziwna rozmowa... No, ale dobra. Oscar podoba mi się, nawet bardzo, Może coś z tego wyniknie.
Poszłam do Angie, zapukałam i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Była wyjątkowo szczęśliwa jak po gwałcie...Zaraz, czekaj. Obok niej, NA MOIM MIEJSCU siedział David.
- Mooonii! - Wyskoczyła z łóżka i przytuliła mnie.
- No heej. Ej, cooo ty tutaj robisz? - skierowałam wzrok na Davida
- Postanowiłem odwiedzić moją dziewczynę.
- Czyyy ja o czymś nie wiem?!
- David to mój chłopak - Wtrąciła Angie
- Od kiedy?
- Jakiś 10-ciu minut.
- No to szczęścia życzę. - Przytuliłam ich obu.
- Moooooniiii... Jutro wychodzę!
- Serio? No w końcu no!
- Tak, a Oscar się pytał Ciebie?
- Właśnie, o co mu chodziło... Co on taki szczęśliwy?
- hymmm... pozwól, że to zostanie pomiędzy nami. - Angie uśmiechnęła się.
- No dobrze...
Rozmawialiśmy jeszcze dłuższą chwilkę i udałam się do domu. Wracałam z Davidem. Chłopak poinformował mnie, że w poniedziałek grają koncert i zależy im na tym, żebyśmy na niego przyszły. No dobrze.
poniedziałek, 17 marca 2014
sobota, 8 marca 2014
Rozdział 10
Angela:
Muszę się stąd jakoś wyrwać. Monika niesłusznie posądziła Davida.. Wiem że to może dziwne, ale uciekłam z szpitala tylko po to, aby przeprosić chłopaka. Nie zasłużył sobie na to. Nie miałam pojęcia, gdzie on się teraz podziewa. Zaczęłam biegać po Sunset i przeszukiwać każdy bar w którym przesiadują tacy jak oni. Dorwałam go w okolicach Rainbow.
- David! - krzyknęłam, bo chciałam zatrzymać chłopaka.
- Angiee? - spojrzał na mnie jakbym była jakimś duchem, czy coś... No trochę to tak wyglądało.
- Nie, anioł stróż. Wiem, że to może dziwne, ale chciałam Cię przeprosić...
- Za co?
- Za zachowanie Moniki... Ona nie wiedziała, że twoja... - nie dokończyłam.
- Ehhh.. Nie ma sprawy, tylko...
- Tylko?
- Zapomnij o mnie, usuń mój numer i nigdy nie dzwoń.
- Dlaczego? - Z moich oczu poleciały łzy. Chłopak na którym strasznie mi zależało chciał zerwać ze mną jakikolwiek kontakt.
- Nie mogę Ci powiedzieć.. To skomplikowane.
- Znalazłeś sobie nową?! Wiedziałam! Monika dobrze o tobie mówiła. Jesteś taki jak każdy inny! - Wybuchnęłam, plunęłam mu w twarz i zaczęłam biec.
- Nową?! Znalazłeś?! Sobie?! - David jakby zaniemówił.
- Spierdalaj! - Krzyknęłam i ponownie zaczęłam biec. Nie obchodziło mnie już gdzie biegnę, ani co się ze mną stanie. Mój organizm był strasznie wycieńczony i szybko straciłam siłę aby dalej biec. Obejrzałam się wokół siebie i widziałam 4 facetów po 40. Wyglądali dosyć dziwnie...
*następnego dnia, Sunset Strip*
Monika:
W nocy otrzymałam telefon, że Angela uciekła ze szpitala. Chodziłam całą noc w poszukiwaniu przyjaciółki, chodziłam po różnych ludziach, pytałam się czy ktoś jej nie widział, ale nikt nic nie wiedział. Dopiero o 7 rano, w jakieś strasznej uliczce zobaczyłam przyjaciółkę. Była cała naga, pobita i bóg wie co jeszcze. Podbiegłam do niej, sprawdziłam jej puls i zadzwoniłam po karetkę. Jakiś tak puls jeszcze ma, nie znam się na czymkolwiek związanym z medycyną, więc trudno mi cokolwiek określić. Po 15 minutach przyjechała karetka i zabrała Angelę z powrotem do szpitala. Co jej odbiło, że uciekła ze szpitala?! I to jeszcze w takim stanie. Dopiero co ze śpiączki się wybudziła. Boję się, że ktoś jej coś zrobił...
Pojechałam do szpitala za karetką. Chciałam się tam czegoś, co się jej stało na miejscu dowiedzieć, ale nie mogłam, bo Oscara nie było, a reszta nie chciała mi powiedzieć bo nie jestem jej rodziną. Wracałam do domu pieszo, bo miałam nadzieję że zobaczę po drodze Davida. Może on coś będzie wiedział. Jak to miło, że LA jest takie "małe" i zawsze się na niego natknę.
- David? - zapytałam. Chłopak się tylko na mnie spojrzał i wrócił do swojego jakże interesującego włóczenia się po ulicy. - DAVID! - krzyknęłam, tylko że dwa razy mocniej. On w końcu zatrzymał i odwrócił się.
- Czego chcesz?
- Wiesz, że Angela uciekła ze szpitala?
- Ale jak to?!
- Uciekła... Znaczy teraz już została odnaleziona i z powrotem do niego trafiła...
- Czy coś się jej....?
- Nie wiem. nikt nie chciał mi nic powiedzieć bo nie jestem jej rodziną. Oscar natomiast sypie teraz cały czas popołudniowe zmiany i o tej porze go nie ma.
- Monika... Jest coś o czym musisz wiedzieć.
- Hę?!
- No bo... Ja się z nią widziałem.
- ŻE CO?!
- Widziałem się z nią, powiedziałem że ma usunąć mój numer i całkowicie o mnie zapomnieć.
- Czemu?
- No bo... Bo wczoraj była rocznica śmierci mojej byłej dziewczyny i tak... Zakochałem się w Angie.
- Czekaj, to jest ta o której mi wtedy mówiłeś?
- Tak...
- Kurwa. Przepraszam, nawet nie wiesz jak mi przykro...
- Przyzwyczaiłem się. Dużo osób mi w ogóle nawet już nie wierzy, "bo gdzie gwiazda rocka, który ruchał się tylko z jedną dziewczyną" ... to smutne.
- przepra... - Zobaczyłam jak z chłopaka oczy wypływają łzy. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Chłopak, którego poprzednio uważałam za tępego chuja okazał się... Ideałem?! - Ale czemu kazałeś Angie o tobie zapomnieć?
- Ona mi ją przypomina. Cholernie mi ją przypomina. Ten sam uśmiech, oczy... Widzę nawet w nich z charakteru małe podobieństwo.
- Rozumiem... - Tak naprawdę to nie do końca, ale widać że nie jest mu łatwo o tym mówić.
- Wiesz co? Zmieniłem zdanie. Chcę... Muszę odzyskać Angie. Nie mam pojęcia jak to zrobię, ale jakoś muszę. Pomożesz mi? - Nagle zaczął się zachowywać jakby ktoś inny w niego wstąpił. Znów się uśmiecha...
- No pewnie. Tylko na razie to pozostaje się nam tylko modlić, żeby nic poważnego się jej nie stało.
- Ciekawe, czy mi wybaczy... Co ja do cholery najlepszego narobiłem?! Jestem chujem...
- Chujem to może i nie, ale na pewno brazylijczykiem.
- Brazylijczykiem?!
- No taki rodzaj podludzi...
- aha. Będę mógł odwiedzić Angelę?
- Może najpierw ja z nią porozmawiam. Daj mi twój numer to zadzwonię do ciebie, jak Angie będzie chciała z tobą rozmawiać. - Zaproponowałam.
David podał mi swój numer, porozmawialiśmy jeszcze trochę i udaliśmy się w swoją stronę. Nawet fajny chłopak... Czemu to zawsze Angela na fajną dupę trafi no?
Muszę się stąd jakoś wyrwać. Monika niesłusznie posądziła Davida.. Wiem że to może dziwne, ale uciekłam z szpitala tylko po to, aby przeprosić chłopaka. Nie zasłużył sobie na to. Nie miałam pojęcia, gdzie on się teraz podziewa. Zaczęłam biegać po Sunset i przeszukiwać każdy bar w którym przesiadują tacy jak oni. Dorwałam go w okolicach Rainbow.
- David! - krzyknęłam, bo chciałam zatrzymać chłopaka.
- Angiee? - spojrzał na mnie jakbym była jakimś duchem, czy coś... No trochę to tak wyglądało.
- Nie, anioł stróż. Wiem, że to może dziwne, ale chciałam Cię przeprosić...
- Za co?
- Za zachowanie Moniki... Ona nie wiedziała, że twoja... - nie dokończyłam.
- Ehhh.. Nie ma sprawy, tylko...
- Tylko?
- Zapomnij o mnie, usuń mój numer i nigdy nie dzwoń.
- Dlaczego? - Z moich oczu poleciały łzy. Chłopak na którym strasznie mi zależało chciał zerwać ze mną jakikolwiek kontakt.
- Nie mogę Ci powiedzieć.. To skomplikowane.
- Znalazłeś sobie nową?! Wiedziałam! Monika dobrze o tobie mówiła. Jesteś taki jak każdy inny! - Wybuchnęłam, plunęłam mu w twarz i zaczęłam biec.
- Nową?! Znalazłeś?! Sobie?! - David jakby zaniemówił.
- Spierdalaj! - Krzyknęłam i ponownie zaczęłam biec. Nie obchodziło mnie już gdzie biegnę, ani co się ze mną stanie. Mój organizm był strasznie wycieńczony i szybko straciłam siłę aby dalej biec. Obejrzałam się wokół siebie i widziałam 4 facetów po 40. Wyglądali dosyć dziwnie...
*następnego dnia, Sunset Strip*
Monika:
W nocy otrzymałam telefon, że Angela uciekła ze szpitala. Chodziłam całą noc w poszukiwaniu przyjaciółki, chodziłam po różnych ludziach, pytałam się czy ktoś jej nie widział, ale nikt nic nie wiedział. Dopiero o 7 rano, w jakieś strasznej uliczce zobaczyłam przyjaciółkę. Była cała naga, pobita i bóg wie co jeszcze. Podbiegłam do niej, sprawdziłam jej puls i zadzwoniłam po karetkę. Jakiś tak puls jeszcze ma, nie znam się na czymkolwiek związanym z medycyną, więc trudno mi cokolwiek określić. Po 15 minutach przyjechała karetka i zabrała Angelę z powrotem do szpitala. Co jej odbiło, że uciekła ze szpitala?! I to jeszcze w takim stanie. Dopiero co ze śpiączki się wybudziła. Boję się, że ktoś jej coś zrobił...
Pojechałam do szpitala za karetką. Chciałam się tam czegoś, co się jej stało na miejscu dowiedzieć, ale nie mogłam, bo Oscara nie było, a reszta nie chciała mi powiedzieć bo nie jestem jej rodziną. Wracałam do domu pieszo, bo miałam nadzieję że zobaczę po drodze Davida. Może on coś będzie wiedział. Jak to miło, że LA jest takie "małe" i zawsze się na niego natknę.
- David? - zapytałam. Chłopak się tylko na mnie spojrzał i wrócił do swojego jakże interesującego włóczenia się po ulicy. - DAVID! - krzyknęłam, tylko że dwa razy mocniej. On w końcu zatrzymał i odwrócił się.
- Czego chcesz?
- Wiesz, że Angela uciekła ze szpitala?
- Ale jak to?!
- Uciekła... Znaczy teraz już została odnaleziona i z powrotem do niego trafiła...
- Czy coś się jej....?
- Nie wiem. nikt nie chciał mi nic powiedzieć bo nie jestem jej rodziną. Oscar natomiast sypie teraz cały czas popołudniowe zmiany i o tej porze go nie ma.
- Monika... Jest coś o czym musisz wiedzieć.
- Hę?!
- No bo... Ja się z nią widziałem.
- ŻE CO?!
- Widziałem się z nią, powiedziałem że ma usunąć mój numer i całkowicie o mnie zapomnieć.
- Czemu?
- No bo... Bo wczoraj była rocznica śmierci mojej byłej dziewczyny i tak... Zakochałem się w Angie.
- Czekaj, to jest ta o której mi wtedy mówiłeś?
- Tak...
- Kurwa. Przepraszam, nawet nie wiesz jak mi przykro...
- Przyzwyczaiłem się. Dużo osób mi w ogóle nawet już nie wierzy, "bo gdzie gwiazda rocka, który ruchał się tylko z jedną dziewczyną" ... to smutne.
- przepra... - Zobaczyłam jak z chłopaka oczy wypływają łzy. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Chłopak, którego poprzednio uważałam za tępego chuja okazał się... Ideałem?! - Ale czemu kazałeś Angie o tobie zapomnieć?
- Ona mi ją przypomina. Cholernie mi ją przypomina. Ten sam uśmiech, oczy... Widzę nawet w nich z charakteru małe podobieństwo.
- Rozumiem... - Tak naprawdę to nie do końca, ale widać że nie jest mu łatwo o tym mówić.
- Wiesz co? Zmieniłem zdanie. Chcę... Muszę odzyskać Angie. Nie mam pojęcia jak to zrobię, ale jakoś muszę. Pomożesz mi? - Nagle zaczął się zachowywać jakby ktoś inny w niego wstąpił. Znów się uśmiecha...
- No pewnie. Tylko na razie to pozostaje się nam tylko modlić, żeby nic poważnego się jej nie stało.
- Ciekawe, czy mi wybaczy... Co ja do cholery najlepszego narobiłem?! Jestem chujem...
- Chujem to może i nie, ale na pewno brazylijczykiem.
- Brazylijczykiem?!
- No taki rodzaj podludzi...
- aha. Będę mógł odwiedzić Angelę?
- Może najpierw ja z nią porozmawiam. Daj mi twój numer to zadzwonię do ciebie, jak Angie będzie chciała z tobą rozmawiać. - Zaproponowałam.
David podał mi swój numer, porozmawialiśmy jeszcze trochę i udaliśmy się w swoją stronę. Nawet fajny chłopak... Czemu to zawsze Angela na fajną dupę trafi no?
wtorek, 4 marca 2014
Rozdział 9
Przepraszam że taki krótki, ale nie chciałam wszystkiego w jednym rozdziale umieścić. ;)
_____
Angela:
_____
Angela:
Obudziłam się ponownie w szpitalu, tylko w innej sali. Wygladała jak więzienna cela. Do mojego pokoju weszła pielęgniarka. Jak narazie nie chciałam jeszcze pokazywać, że już nie śpię i przymknięłam oczy. Pielęgniarka zmierzyła mi puls, podała kropelkowę i wyszła. Otworzyłam oczy. Co oni do cholery chcą ze mną robić?! Chciałabym być już w domu... Z Moniką. Właśnie! Ile dni ja już tutaj jestem?! Nie miałam za bardzo sił, ale wzięłam jakos sięgnęłam do pułki obok, Otworzyłam szufladę i wyciągnęłam telefon. Nie wiem skąd przeczucie, ale wiedziałam że on tam jest. Włączyłam go i zobaczyłam datę 3 września 2014 . Spałam dwa tygodnie!
Monika:
Minęły już dwa tygodnie od operacji Angeli. Jej wynik ani trochę się nie poprawił. Cały czas jest w śpiączce i nie wiadomo, czy jeszcze się wybudzi. Możliwe, że już zawsze będzie taka.
Nie miałam już całkowicie pomysłu na życie. Przyjechałyśmy tutaj, aby zacząć normalnie żyć, może pójść na jakieś studia, a przez jeden wieczór wszystkie nasze plany mogły legnąć w gruzach. Postanowiłam odwiedzić Angelę w szpitalu. Gdy weszłam do jej pokoju prawie się popłakałam. Nie mogłam tak patrzeć jak moja najlepsza przyjaciółka jest w połowie martwa. Chwyciłam dziewczynę za rękę i myślałam, że to mi się przywidziało, ale Angie ruszyła rękami. Jest nadzieja! Puściłam ją za rękę i pobiegłam po Oscara.
Angela:
Ucieszyłam się, gdy usłyszłam głos mojej przyjaciółki. Bardzo się za nią stęskniłam, jednak chciałam się dowiedzieć coś o moim stanie zdrowia, dlatego też nic nie mówiłam. Monika przybiegła z lekarzem i czułam jak obydwoje zaczynają mnie wybudzać.
- A co się z nią teraz będzie dziać? - Zapytała rozpłakana ze szczęścia Monika.
- No na pewno będziemy musieli ustalić, co było przyczyną jej tak długiej śpiączki. Następnie zrobimy jej jeszcze kilka badań. Jak wszystko dobrze pójdzie , to już za kilka dni będzie mogła wrócić do domu.
- Ale nie będziecie już jej usypiać?
- Już nie.
Wiedziałam odpowiednią ilość informacji i mogłam już zacząć udawać, że się wybudzam.
Monika:
Jezu, jak się cieszę. Już straciłam nadzieję, ale wiem że Angela ma silny organizm i będzie walczyć.
- Pani Angelo, słyszy mnie pani? - Oscar cały czas wybudzał Angelę. Przez te prawie trzy tygodnie zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Nawet raz poszłam z nim na kawę.
Angela zaczęła się wybudzać.
- Pani Angelo, słyszy mnie pani? - powtórzył. Angela jeszcze nie była zbyt silna, aby mówić, więc tylko kiwnęła twierdząco głową. Oscar pomógł mi do końca wybudzić Angelę i zostawił nas same. Opowiadałam jej o wszystkim co się działo, gdy ona sobie zrobiła "wakacje" w szpitalu; opowiedziałam jej o moim spotkaniu z Oscarem, o Davidzie i jeszcze paru innych sprawach. Gdy zaczęłam jej o nim mówić, Angie zaczęła zachowywać się jakby chciała mi coś powiedzieć, ale za żadne skarby nie mogłam jej zrozumieć.
Angela:
Monika chyba przez trzy godziny opowiadała mi się o tym, co u niej i w LA działo. To miasto chyba serio nigdy nie śpi. Smutno mi się zrobiło, gdy Monika zaczęła mówić o Davidzie, o tym że każdej babce wciska jeden i ten sam kit, że ją kocha itd. Ona chyba nie wysłuchała jego całej historii. Tak, to może dziwne, że mu wierzę, ale jest coś w tych jego oczach... No nie ważne. Chciałam jej wszystko opowiedzieć dokładniej, ale nie miałam na to sił. Wieczorem Monika zostawiła mnie samą i wróciła do siebie. Ja sobie jeszcze nad tym wszystkim pomyślałam i zasnęłam.
Monika:
Minęły już dwa tygodnie od operacji Angeli. Jej wynik ani trochę się nie poprawił. Cały czas jest w śpiączce i nie wiadomo, czy jeszcze się wybudzi. Możliwe, że już zawsze będzie taka.
Nie miałam już całkowicie pomysłu na życie. Przyjechałyśmy tutaj, aby zacząć normalnie żyć, może pójść na jakieś studia, a przez jeden wieczór wszystkie nasze plany mogły legnąć w gruzach. Postanowiłam odwiedzić Angelę w szpitalu. Gdy weszłam do jej pokoju prawie się popłakałam. Nie mogłam tak patrzeć jak moja najlepsza przyjaciółka jest w połowie martwa. Chwyciłam dziewczynę za rękę i myślałam, że to mi się przywidziało, ale Angie ruszyła rękami. Jest nadzieja! Puściłam ją za rękę i pobiegłam po Oscara.
Angela:
Ucieszyłam się, gdy usłyszłam głos mojej przyjaciółki. Bardzo się za nią stęskniłam, jednak chciałam się dowiedzieć coś o moim stanie zdrowia, dlatego też nic nie mówiłam. Monika przybiegła z lekarzem i czułam jak obydwoje zaczynają mnie wybudzać.
- A co się z nią teraz będzie dziać? - Zapytała rozpłakana ze szczęścia Monika.
- No na pewno będziemy musieli ustalić, co było przyczyną jej tak długiej śpiączki. Następnie zrobimy jej jeszcze kilka badań. Jak wszystko dobrze pójdzie , to już za kilka dni będzie mogła wrócić do domu.
- Ale nie będziecie już jej usypiać?
- Już nie.
Wiedziałam odpowiednią ilość informacji i mogłam już zacząć udawać, że się wybudzam.
Monika:
Jezu, jak się cieszę. Już straciłam nadzieję, ale wiem że Angela ma silny organizm i będzie walczyć.
- Pani Angelo, słyszy mnie pani? - Oscar cały czas wybudzał Angelę. Przez te prawie trzy tygodnie zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Nawet raz poszłam z nim na kawę.
Angela zaczęła się wybudzać.
- Pani Angelo, słyszy mnie pani? - powtórzył. Angela jeszcze nie była zbyt silna, aby mówić, więc tylko kiwnęła twierdząco głową. Oscar pomógł mi do końca wybudzić Angelę i zostawił nas same. Opowiadałam jej o wszystkim co się działo, gdy ona sobie zrobiła "wakacje" w szpitalu; opowiedziałam jej o moim spotkaniu z Oscarem, o Davidzie i jeszcze paru innych sprawach. Gdy zaczęłam jej o nim mówić, Angie zaczęła zachowywać się jakby chciała mi coś powiedzieć, ale za żadne skarby nie mogłam jej zrozumieć.
Angela:
Monika chyba przez trzy godziny opowiadała mi się o tym, co u niej i w LA działo. To miasto chyba serio nigdy nie śpi. Smutno mi się zrobiło, gdy Monika zaczęła mówić o Davidzie, o tym że każdej babce wciska jeden i ten sam kit, że ją kocha itd. Ona chyba nie wysłuchała jego całej historii. Tak, to może dziwne, że mu wierzę, ale jest coś w tych jego oczach... No nie ważne. Chciałam jej wszystko opowiedzieć dokładniej, ale nie miałam na to sił. Wieczorem Monika zostawiła mnie samą i wróciła do siebie. Ja sobie jeszcze nad tym wszystkim pomyślałam i zasnęłam.
sobota, 1 marca 2014
Rozdział 8
Monika:
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić znowu moją przyjaciółkę w szpitalu. Tak jeśli chodzi o coś poważniejszego niż złamanie ręki, czy nogi to ona pierwszy raz trafiła do szpitala. Wiedziałam jak moja obecność jest dla niej teraz ważna. Do szpitala podjechałam autobusem, bo przystanek miałam tuż pod budynkiem, a nie chciało mi się obecnie na stację zajeżdżać, bo musiałabym pojechać na około. W szpitalu, tuż przy wejściu zobaczyłam Oscara, lekarza opiekującego się Angie.
- Dzień dobry, jak tam Angela? - przywitałam się.
- No bywało lepiej. - jego mina wyglądała jakby Angie była trupem.
- Co się stało?
- Obecnie jest na badaniach. Jej stan się pogorszył, w nocy wymiotowała 2 razy krwią.
- A będę mogła ją odwiedzić?
- Dzisiaj jest to wykluczone. Pacjentka potrzebuje spokoju. Proszę przyjechać pojutrze, powinno być lepiej. - No super, chciałam być opiekuńcza, a wyszło że nie jestem mile widziana.
Pożegnałam się z Oscarem i wyszłam z budynku. Postanowiłam, że wrócę na piechotę. Pogoda była cudowna, w końcu był środek lata. Po drodze musiałam się oczywiście jeszcze znając moje szczęście zobaczyć z Davidem. Nie miałam największej ochoty na rozmowę z tym pajacem... Zastanawiam się, kto ma więcej mózgu w bani; on, czy Brazylijscy basiści? A no tak... Nikt z nich nie ma, ehh... No nie ważne.
- Monika! - udawałam, że nie usłyszałam i szłam dalej - Monika kurwa! Wiem, że mnie słyszysz.
- Czego chcesz?! - Wkońcu uległam temu bezmózgowi.
- Co z Angie?
- Nie twoja sprawa... A właściwie twoja. Chciałeś ją zabić?! - wybuchnęłam.
- Zależy mi na niej... - odpowiedział jakbym chciała go zabić.
- No właśnie widać... Czemu dałeś jej to świństwo?! Wiesz, że ona mogła przez Ciebie...eeggghh. Nie chce mi się z tobą gadać. - Odwróciłam się i zaczęłam dalej zmierzać w kierunku domu.
- CO DO JASNEJ CHOLERY JEST Z ANGIE?! - ooojojojjj..
- Czy ta wiadomość odmieni TWOJE życie?! - Wróciłam i dalej zaczęłam się z nim kłócić, tylko że z tryliard razy głośniejszym tonem.
- TAK!
- Nie odczepisz się, co nie?
- Jak mi powiesz to się odczepię.
- Zapalenie wątroby. A teraz spierdalaj, bo nie mam ochoty na rozmowę, szczególnie z tobą.
Wróciłam do domu, otworzyłam Danielsa i włączyłam TV, ale nic ciekawego nie leciało. Poszłam się umyć i do łóżka. W zaopatrzonej już wcześniej, przez właścicielkę biblioteczce z książkami znalazłam ciekawą książkę o prostytutce, która zaszła w ciążę z jakiś gościem i wyjechała do Polski, gdzie poznała dziewczynę i wzięła z nią ślub, ale w pewnym momencie dowiedział się o tym ojciec dziecka i próbował jej go zabrać.
Następnego dnia nie robiłam nic oprócz wieczornego spacerku nad oceanem. Przechodziłam obok chyba dziesięciu par romantycznie spacerujących w LA... achh, jakie to piękne. Kolejnego dnia w końcu mogłam odwiedzić Angie w szpitalu. Ciekawe, jak się czuje. Weszłam do budynku i udałam się do recepcji, aby dowiedzieć się gdzie ona obecnie się znajduje. Dowiedziałam się tam, że leży na pooperacyjnej. Czyli z nią jest naprawdę, naprawdę coś poważnego. Postanowiłam poszukać Oscara. Znalazłam go na drugim piętrze.
- Witam. co z Angelą, czemu ona operacje miała?
- Dzień dobry. O mały włos byśmy ją stracili.
- Ale jak to?! Gdzie ona jest? Mogę ją zobaczyć?
- No tak już czasami jest. Teraz jest w pooperacyjnej, jeszcze się nie wybudziła. Nie chcę pani martwić, ale to już się robi niepokojące, bo w normalnych warunkach byłaby pojutrze już wypisywana. Chce pani się z nią zobaczyć? Zaprowadzę panią.
- Tak. - Odpowiedziałam. Jezu, czemu akurat biedna Angie... Czemu nie ja?!
Oscar zaprowadził mnie do sali, gdzie zastałam moją przyjaciółkę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Blada, chuda; jak nieboszczyk.
- Angie, kochanie... - wyszeptałam przez łzy. - Obudź się. Nie rób mi tego...
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić znowu moją przyjaciółkę w szpitalu. Tak jeśli chodzi o coś poważniejszego niż złamanie ręki, czy nogi to ona pierwszy raz trafiła do szpitala. Wiedziałam jak moja obecność jest dla niej teraz ważna. Do szpitala podjechałam autobusem, bo przystanek miałam tuż pod budynkiem, a nie chciało mi się obecnie na stację zajeżdżać, bo musiałabym pojechać na około. W szpitalu, tuż przy wejściu zobaczyłam Oscara, lekarza opiekującego się Angie.
- Dzień dobry, jak tam Angela? - przywitałam się.
- No bywało lepiej. - jego mina wyglądała jakby Angie była trupem.
- Co się stało?
- Obecnie jest na badaniach. Jej stan się pogorszył, w nocy wymiotowała 2 razy krwią.
- A będę mogła ją odwiedzić?
- Dzisiaj jest to wykluczone. Pacjentka potrzebuje spokoju. Proszę przyjechać pojutrze, powinno być lepiej. - No super, chciałam być opiekuńcza, a wyszło że nie jestem mile widziana.
Pożegnałam się z Oscarem i wyszłam z budynku. Postanowiłam, że wrócę na piechotę. Pogoda była cudowna, w końcu był środek lata. Po drodze musiałam się oczywiście jeszcze znając moje szczęście zobaczyć z Davidem. Nie miałam największej ochoty na rozmowę z tym pajacem... Zastanawiam się, kto ma więcej mózgu w bani; on, czy Brazylijscy basiści? A no tak... Nikt z nich nie ma, ehh... No nie ważne.
- Monika! - udawałam, że nie usłyszałam i szłam dalej - Monika kurwa! Wiem, że mnie słyszysz.
- Czego chcesz?! - Wkońcu uległam temu bezmózgowi.
- Co z Angie?
- Nie twoja sprawa... A właściwie twoja. Chciałeś ją zabić?! - wybuchnęłam.
- Zależy mi na niej... - odpowiedział jakbym chciała go zabić.
- No właśnie widać... Czemu dałeś jej to świństwo?! Wiesz, że ona mogła przez Ciebie...eeggghh. Nie chce mi się z tobą gadać. - Odwróciłam się i zaczęłam dalej zmierzać w kierunku domu.
- CO DO JASNEJ CHOLERY JEST Z ANGIE?! - ooojojojjj..
- Czy ta wiadomość odmieni TWOJE życie?! - Wróciłam i dalej zaczęłam się z nim kłócić, tylko że z tryliard razy głośniejszym tonem.
- TAK!
- Nie odczepisz się, co nie?
- Jak mi powiesz to się odczepię.
- Zapalenie wątroby. A teraz spierdalaj, bo nie mam ochoty na rozmowę, szczególnie z tobą.
Wróciłam do domu, otworzyłam Danielsa i włączyłam TV, ale nic ciekawego nie leciało. Poszłam się umyć i do łóżka. W zaopatrzonej już wcześniej, przez właścicielkę biblioteczce z książkami znalazłam ciekawą książkę o prostytutce, która zaszła w ciążę z jakiś gościem i wyjechała do Polski, gdzie poznała dziewczynę i wzięła z nią ślub, ale w pewnym momencie dowiedział się o tym ojciec dziecka i próbował jej go zabrać.
Następnego dnia nie robiłam nic oprócz wieczornego spacerku nad oceanem. Przechodziłam obok chyba dziesięciu par romantycznie spacerujących w LA... achh, jakie to piękne. Kolejnego dnia w końcu mogłam odwiedzić Angie w szpitalu. Ciekawe, jak się czuje. Weszłam do budynku i udałam się do recepcji, aby dowiedzieć się gdzie ona obecnie się znajduje. Dowiedziałam się tam, że leży na pooperacyjnej. Czyli z nią jest naprawdę, naprawdę coś poważnego. Postanowiłam poszukać Oscara. Znalazłam go na drugim piętrze.
- Witam. co z Angelą, czemu ona operacje miała?
- Dzień dobry. O mały włos byśmy ją stracili.
- Ale jak to?! Gdzie ona jest? Mogę ją zobaczyć?
- No tak już czasami jest. Teraz jest w pooperacyjnej, jeszcze się nie wybudziła. Nie chcę pani martwić, ale to już się robi niepokojące, bo w normalnych warunkach byłaby pojutrze już wypisywana. Chce pani się z nią zobaczyć? Zaprowadzę panią.
- Tak. - Odpowiedziałam. Jezu, czemu akurat biedna Angie... Czemu nie ja?!
Oscar zaprowadził mnie do sali, gdzie zastałam moją przyjaciółkę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Blada, chuda; jak nieboszczyk.
- Angie, kochanie... - wyszeptałam przez łzy. - Obudź się. Nie rób mi tego...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)